';

Początki Fundacji

Wspomnienia Ewy Banaszkiewicz i Dżennet Połtorzyckiej, założycielek Fundacji Animals.

Pierwszy program w telewizji został pokazany w Międzynarodowym Dniu Zwierząt Laboratoryjnych, mówi Ewa Banaszkiewicz. Udało nam się z Jadwigą Zielińską zabrać zwierzęta doświadczalne z laboratorium PAN w Łomnej. Pamiętam pokrojoną bernardynkę, która wyleczona pojechała do nowego właściciela z wielką budą. Zwierzęta znalazły dom.

Dyrektor laboratorium w Białymstoku dziwił się, że jest czymś niewłaściwym, że zwierzęta doświadczalne śpią na betonie. A gdzie mają spać? zapytał – wspomina Dżennet Połtorzycka. Naszą spektakularną akcją było również zabranie koni i psów należących do przedsiębiorstwa Estrada, przetrzymywanych w okropnych warunkach, chorych i poranionych.

Przeprowadziliśmy wiele akcji, na przykład w obronie wilków, tłumaczyliśmy, że to zwierzę traktowane jako obiekt do zabijania, powinno być chronione, bo grozi mu wyginięcie.

Najważniejszym osiągnięciem Animalsów było doprowadzenie do zakazu tuczu gęsich wątróbek. Jadwiga Zielińska przyniosła otłuszczoną atrapę wątroby gęsi do sejmu i wręczyła ją Włodzimierzowi Cimoszewiczowi. Przedtem, wspomina Dżennet, trzeba było wysłać dziesiątki pism do prokuratury, żeby zajęła się tym okrutnym procederem.

Fundacja występowała w obronie kretów, królików i innych zwierząt, los których był dotąd zupełnie pomijany i nieważny.

Objęliśmy patronatem wiele schronisk w Polsce, mówi Ewa Banaszkiewicz. Robiliśmy zbiórki w Łazienkach i przekazywaliśmy schroniskom pieniądze. Wiele szkół przyjęło psy, zostały zwierzętami przyszkolnymi. Postawiliśmy wiele tysięcy bud w Polsce, zwłaszcza na wsi. Udało się utworzyć schronisko na 42 kilometrze pod Warszawą, w miejscu na szosie, gdzie szczególnie dużo psów wyrzucanych było z samochodów. Sprzyjała nam nawet pogoda. Kiedy przyjeżdżaliśmy z ekipą telewizyjną, lał deszcz, a po pewnym czasie pokazywało się słońce. Wkrótce dorobiliśmy się kilkuset klubów sympatyków Animalsów, którzy uczestniczyli w ratowaniu zwierząt.

Każdego roku urządzaliśmy Wigilię w schroniskach. Na wigilię spotykaliśmy się z przedstawicielami wielu organizacji. Takie były romantyczne początki walki o los zwierząt w Polsce.

W ciągu piętnastu lat działalności Fundacji poszło w dobre ręce osiemnaście tysięcy psów. Naraziliśmy się jednak licznym lobby, na przykład hodowcom gęsi, torturującym te ptaki przymusowym karmieniem, a także myśliwym. Fundacja nagłaśniała przypadki strzelania do zwierząt w okresie ochronnym. Zaczęto nas zwalczać. Zmieniły się władze w telewizji, które nie były już tak przychylne zwierzętom.

Animalsi zeszli z anteny. Zniszczono pracę i oddanie grupy ludzi, którzy bezinteresownie o te zwierzęta walczyli. Ale zasialiśmy ziarno, mówi Ewa Banaszkiewicz. Byliśmy pionierami. Tego nikt nam nie odbierze.

Rozmawiała Barbara Pietkiewicz

Reaktywacja Fundacji

W połowie lat osiemdziesiątych działaczki Towarzystwa Ochrony zwierząt Dżennet Połtorzycka i Jadwiga Zielińska postanowiły odejść z Towarzystwa, bo nie odpowiadały im niektóre posunięcia organizacji. Wspólnie z Ewą Banaszkiewicz, dziennikarką z TV, Małgorzatą Niezabitowską, byłą rzeczniczką prasową w rządzie T. Mazowieckiego i Maciejem Onyszkiewiczem, lekarzem weterynarii postanowili założyć Fundację. Jej nazwę wymyślił Marek Piwowski: „Animals”. Fundacja działała 15 lat. Była pierwszą Fundacją w Polsce walczącą o prawa zwierząt. Jej działaniom towarzyszyła telewizja publiczna. Pokazywała po raz pierwszy w Polsce przypadki okrutnego traktowania zwierząt. Miała osiągnięcia, które trudno przecenić. Zasialiśmy ziarno, mówi Ewa Banaszkiewicz. Uwrażliwiła na los zwierząt tysiące ludzi w Polsce.

Pies potrącony na ulicy może dziś bardziej niż kiedyś liczyć na to, że ktoś się przy nim zatrzyma i odwiezie do lekarza. Koń idący do rzeźni- że wspaniałe „końskie Fundacje” wykupią go i zapewnią spokojną emeryturę. Konie są nadal maltretowane na jarmarkach końskich, ale młodzi ludzie stają tam z transparentami, że koń to nie przedmiot.

Psy nadal przywiązywane do drzew w lesie, ale jest już przekonanie, że to barbarzyństwo niegodne człowieka. I uchwalono prawo, że nie można go trzymać na krótkim łańcuchu i pozbawiać możliwości pobiegania. I tak dalej, i dalej.

To wielki dorobek grupy ludzi, którzy bezinteresownie służyli zwierzętom przez wiele lat.

Fundacja stała się obiektem nagonki, prowadzonej na łamach „Życia Warszawy”. Oskarżano jej działaczy o usypianie zwierząt w Schronisku na Paluchu, choć usypiano stare i chore, które nie miały szans na adopcje i musiały siedzieć w klatkach do końca życia. Także o malwersacje, choć liczne kontrole niczego takiego nie wykryły. O to, że Fundacja wydrukowała afisze wyborcze radnym wskazanym przez różne organizacje, z całego kraju. Tymczasem niewielkie pieniądze przekazane na wydrukowanie afiszy radnym, którzy obiecali pomagać zwierzętom, zostały Fundacji przekazane, przez brytyjską Royal Society for the Prevention of Cruelty to Animals (RSPCA- brytyjskie królewskie stowarzyszenie na rzecz walki z Okrócieństwem wobec zwierząt) ,która zaleca popieranie wyboru osób deklarujących, że po wybraniu będą popierali różne formy działalności  w obronie  zwierząt w ich okręgach. Popieranie takich osób jest również statutowym celem Fundacji Animals. Pod ciężarem niesprawiedliwych zarzutów, działacze zaprzestali działalności. Po dwuletnim procesie sądowym w „Życiu Warszawy” ukazało się następujące oświadczenie

„Redakcja Życia Warszawy i redaktor Maja Kupiszewska przepraszają Fundację Animals za opublikowanie w okresie od kwietnia do czerwca 1999 r. serii artykułów dotyczących prowadzonego przez Fundację schroniska „Na Paluchu” z użyciem nieadekwatnych do sytuacji sformułowań, które stawiały Fundację w złym świetle.

Pragniemy oświadczyć, że kierowało nami dobro zwierząt. Jednak po przeanalizowaniu całości materiałów dotyczących działalności także innych schronisk, stwierdzamy, że problemy jakie poddaliśmy krytyce występują w większości schronisk w Polsce i na świecie i wynikają nie z winy poszczególnych organizacji, ale z niebywale trudnej, i w żadnym kraju nierozwiązanej, sytuacji zwierząt bezdomnych.

Doceniamy starania Fundacji Animals mające na celu zapewnienie możliwie jak największej liczbie zwierząt pomocy i opieki, doceniamy wyniki Fundacji dotyczące adopcji zwierząt – podobnie jak doceniały to organizacje międzynarodowe, w tym Światowa Organizacja Ochrony Zwierząt, która stwierdziła, że schronisko „Na Paluchu” prowadzone było przez Fundację wg wszelkich standardów przyjętych w cywilizowanych państwach”.

Fundacja nie została jednak rozwiązana. Pozostawała w uśpieniu. W między czasie powstały inne fundacje, które swoją nazwą przypominają Fundację Animals. Chcemy reaktywować jej działalność. Uzyskaliśmy status organizacji pożytku publicznego z prawem odpisywania 1 procentu, którą podatnicy mogą odpisywać na jej rzecz.

Powstał nowy statut. Będziemy nadal pomagać schroniskom w Polsce, m. in.  Schronisku B. Wahl, która opiekuje się obecnie 50 psami. Będziemy przeprowadzać sterylizacje suk i kotek, aby zapobiegać niepotrzebnemu rozmnażaniu się zwierząt, a także propagować chipowanie zwierząt, uczestniczyć w adopcjach. Marzeniem Animalsów jest  ambulansu zabiegowego na kółkach- samochodu, w którym można byłoby przeprowadzać zabiegi sterylizacji. To pozwoliłoby na sterylizację suk i kotek w wielu miejscach Polski, ograniczając tym samym liczbę bezdomnych zwierząt.

 

Prosimy naszych dawnych oponentów: przyłączcie się do nas. Razem zrobimy więcej dla zwierząt. Nie pamiętajmy o urazach! Potrzebujemy grupy wolontariuszy. Pomóżcie nam! Zgłoście się.

Prosimy naszych dawnych sprzymierzeńców, uczniów z klubów Animals, dziś już dorosłych – wszystkich ludzi dobrej woli – o ofiarowanie Fundacji 1 procentu.

Te pieniądze nie pójdą na firanki, dywany, wystroje wnętrz i pensje dla kogokolwiek. Wszyscy jak dawniej będziemy pracować za darmo: dajcie zwierzakom 1 procent od waszego podatku.

Wesprzyjcie nas radą i pomocą. Niech ziarno zasiane w starych „Animalsach” zakiełkuje w nowych.

Czekamy!